Walizki spakowane. Jest ciepłe lipcowe popołudnie roku 2016. Świeci słońce, niebo jest bezchmurne. Idę promenadą wzdłuż rzeki East River. Po drugiej stronie widzę wieżowce Manhattanu. To ostatni spacer podczas mojego pobytu w Nowym Jorku. Jutro wyjeżdżam, wracam do Polski, do moich rodzinnych stron.
A jednak wyjeżdżam stąd z poczuciem porażki. Nie osiągnęłam tutaj mojego wyznaczonego sukcesu, którym było dla mnie pozostanie w tym mieście i zbudowanie tu życia. Jutro muszę je opuścić, czując, że legendarne "If you make it there, you can make it anywhere" nie odnosi się do mnie. Smutno mi, bo nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem.
Od tamtego momentu minęło prawie osiem lat. W tym czasie stopniowo i powoli budowałam swoje życie od nowa. Życie, którym żyję dzisiaj - pełne kreatywności, pasji i współtworzenia wspaniałych rzeczy z innymi. Pełne pracy z młodzieżą, walki o ich prawa, dbania o ich rozwój i tworzenia im warunków, w których będą mogli doświadczać rzeczy niezwykłych, budować swoją siłę, tożsamość i fundamenty na przyszłość.
Gdy na to patrzę, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żyję życiem, które chciałam mieć tam, w Nowym Jorku. Wszystko co robię dziś wynika w dużej mierze z nauki i doświadczeń, które tam zdobyłam. Więc jak to jest z tym sukcesem? Czy powinniśmy go sztywno definiować? Może życie ma dla nas lepsze rozwiązania? A powinniśmy go inaczej definiować? Może nakarmienie mojego ciała, umysłu i duszy niesamowitymi doświadczeniami, które mnie tam spotkały, było wystarczające, aby docenić ich wartość i uznać to za sukces?
Doświadczenie nauki na nowojorskiej uczelni było dla mnie doznaniem bogactwa nie z tej ziemi. Bogactwa płynącego od uczących mnie osób oraz od tych, z którymi się uczyłam. Bogactwa ich wiedzy, doświadczeń zawodowych, doświadczeń życiowych, kreatywności, pasji, sukcesów i porażek. Czułam, że będzie to dla mnie głęboko transformujące, szczególnie, że wielu z nich również doświadczało zmiany swojego życia. A okazało się również terapeutyczne, gdyż wielu z nich pracowało z tematami związanymi z psychologią traumy i wychodziło z założenia, że wprowadzanie zmiany społecznej wiąże się najpierw ze zmianą i uzdrowieniem siebie.
Otaczali mnie młodzi ludzie z różnych stron świata i różnych profesji. W mojej grupie byli młodzi ze Stanów Zjednoczonych, Chin, Szanghaju, Arabii Saudyjskiej, Kataru, Indii, Turcji, Trinidad i Tobago, Meksyku, Puerto Rico, Ekwadoru i Dominikany. Mieli różnorodne doświadczenia edukacyjne i zawodowe: w projektowaniu graficznym, marketingu, architekturze, komunikacji, biznesie, sztuce, projektowaniu przemysłowym, jubilerskim, tekstylnym, animacji i mediach. Podczas wspólnej nauki i pracy nad projektami ścierały się ze sobą różne kultury, różne punkty widzenia świata i różnie pracujące umysły. Łączyła nas jednak wzajemna życzliwość i ciekawość siebie. Byłam od większości z nich dwa razy starsza. Czasami traktowali mnie jak koleżankę, czasami jak mamę.

Moimi wykładowcami – choć właściwszym określeniem byłoby mentorami - byli praktykami i czynnie działający zawodowo, projektujący innowacje, rozwiązania technologiczne, gry, komunikację społeczną, prowadzący badania etnograficzne czy własną działalność non profit. Zajmujący wysokie stanowiska, będący szefami, członkami zarządów, założycielami organizacji pozarządowych działających w różnych obszarach służby społecznej, o zasięgu międzynarodowym lub lokalnym, prekursorami w swoich dziedzinach. Kilkoro z nich wywarło na mnie największy wpływ, byli to Hanna du Plessis, Laurie Leith, Asi Burak i Alison Cornyn.
Hanna du Plessis prowadziła z nami zajęcia z podstaw innowacji społecznych.
Hanna jako dziecko i młoda dziewczyna dorastała w pełnej przemocy i segregacji rasowej Afryce Południowej, co napędzało jej zaangażowanie w dziedzinę innowacji społecznych. Wcześniej wykładała już projektowanie i innowacje w Chicago i w Meksyku. Cały czas publikuje swoje rysunki, jest jednocześnie prezenterką, aktorką, improwizatorką i tancerką. Jako dyrektorka w Fit Associates https://www.fitassociates.com/ pracuje z grupami, którym pomaga tworzyć nową kulturę, uczy widzieć inaczej, współpracować inaczej, być w relacjach inaczej. Często swoją pracę określa jako tworzenie „przestrzeni stawania się” – spotykania się, prowadzenia rozmów i podejmowania działań, podczas których grupa ćwiczy drogę do zbudowania swojej kultury współtworzenia. I tak właśnie prowadziła nasze zajęcia. Droga do kultury współtworzenia prowadziła przez poznanie samego siebie.
Hanna wychodziła z założenia, że jako studenci innowacji społecznych chcący „zmieniać - leczyć świat” musimy najpierw zmienić – uleczyć siebie. Mapowałam więc swoją podróż życiową, szukając pozytywnych cech, które charakteryzowały mnie na tej drodze. Prosiłam bliskie mi osoby, aby napisały, co we mnie cenią. Analizowałam swój genogram odkrywając schematy nieświadomie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tworzyłam pracę artystyczną o trudnym aspekcie własnej tożsamości i dzieliłam się nią z grupą. Z zadziwieniem patrzyłam na swój własny wzorzec niewyczerpanej odwagi, wytrwałości, pokonywania przeciwności losu i dążenia do celów. Choć tylko ja wiem, jak jest mi trudno. Dotarło do mnie, że jestem już bardzo zmęczona tą walką z przeciwnościami i odwagą w podejmowaniu trudnych wyzwań.
Laurie Leitch współpracowała z nami przy realizacji projektu w ramach przedmiotu projektowanie komunikacji i pierwszy raz zetknęłam się wtedy z pojęciem neuronauka.
Laurie jest psychoterapeutką, trenerką kliniczną, autorką własnej metody pracy z traumą zwaną Social Resilience Model. Pracowaliśmy z nią nad opracowaniem gry, która ułatwiłaby Laurie dotarcie ze swoją metodą do większej ilości osób. Jej model pracy z traumą oparty jest na wiedzy o neurobiologii i o pracy ludzkiego układu nerwowego. Pomaga osobom, które przeżyły niewyobrażalną traumę, uczy samoregulacji i pozwala powrócić do strefy równowagi i odporności. Laurie jeździła z tą metodą do obozów humanitarnych dla ocalałych z trzęsień ziemi w Chinach i Haiti, po tsunami w Tajlandii, po ludobójstwie w Rwandzie, po przemocy plemiennej po wyborach w Kenii i po aktach wycinania żeńskich narządów płciowych. Uczy stosowania swojej metody pracującą tam kadrę psychologów.
Doświadczyłam tej metody na sobie. Przekonałam się, że poprzez słuchanie i mówienie językiem doznań w naszym ciele możemy komunikować się z niewidzialnym mechanizmem kontrolującym nasze emocje, myśli i zachowania. Wszyscy dzielimy tę zdolność. Musimy się tylko nauczyć tego języka.
Asi Burak uczył nas projektowania gier społecznych i jest założycielem oraz prezesem Games for Change (G4C), organizacji wspierającej rozwój cyfrowych gier wywierających wpływ na społeczeństwo.
Asi współpracował z Newsweek Digital przy tworzeniu interaktywnego portfolio gier, opartego na treściach informacyjnych magazynu, oraz współpracował z McCann Erickson/MRM Worldwide przy wykorzystywaniu gier cyfrowych do zwiększania zaangażowania marki. Ponadto, był współzałożycielem Impact Games w Pittsburghu, gdzie kierował utworzeniem dwóch przełomowych platform: PeaceMaker i Play the News.
Dzięki niemu odkryłam świat nowych narzędzi oddziaływania społecznego. To on wprowadził mnie w środowisko, w którym zmiana społeczna może być niesiona przez różne media: gry, filmy czy inne formy storytellingu. Jedną z najbardziej inspirujących lektur na jego zajęciach było dla mnie „Reality Is Broken” autorstwa Jane McGonigal. Korzystając z psychologii pozytywnej, kognitywistyki i socjologii, McGonigal odkrywa, jak projektanci gier dotarli do podstawowych prawd o tym, co nas uszczęśliwia, i wykorzystali te odkrycia ze zdumiewającym efektem w środowiskach wirtualnych. Na bazie tych badań stworzyła własną grę „SuperBetter”, która pomaga traktować doświadczanie trudnych sytuacji w życiu jak grę, a przez zgrywalizowanie procesu radzenia sobie z trudnościami, dodawać sobie siłę, motywację i optymizm. Jane wymyśliła SuperBetter, aby pomóc sobie w leczeniu, gdy po poważnym wstrząśnieniu mózgu przeżywała stany lękowe, depresję i myśli samobójcze. Od tego czasu ponad milion osób zagrało w SuperBetter, aby pokonać przeszkody w swoim życiu. Opisuje to w swojej kolejnej książce „Super Better”, w której przekonuje, że taka para psychologiczna gra potrafi zmienić nasze reakcje na stres, wyzwania i ból, obudzić w nas gracza we własnym realnym życiu, a prze to uruchomić nasze zasoby optymizmu, kreatywności, odwagi i determinacji.
Alison Cornyn była promotorką mojego projektu dyplomowego i jest artystką interdyscyplinarna.
Prace Alison dotyczą wielu palących problemów społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem systemu sądownictwa karnego. Jest dyrektorką kreatywną Picture Projects, które produkuje multimedialne projekty skupiające się na istotnych problemach społecznych. Jej prace łączą fotografię, media i technologię, tworząc angażujące środowiska zarówno online, jak i w formie instalacji fizycznych. Prace Alison były prezentowane na wielu festiwalach sztuki publicznej i nowych mediów, takich jak Festiwal Filmowy w Sundance, Hot Docs, IDFA w Amsterdamie i Uniwersytet Michigan. Jej twórczość otrzymała wiele nagród, w tym nagrodę Peabody i Gracie Allen dla kobiet w mediach. Zaangażowana była w projekty na dużą skalę, opierające się na współpracy z różnymi grupami twórców i społeczności z którymi pracuje. Alison jest dyrektorem kreatywnym takich projektów jak States of Incarceration i Guantanamo Public Memory Project, w Humanities Action Lab, Prison Public Memory Project (którego jest współzałożycielką) i Incorrigibles.
Jej pracą, która poruszyła i zainspirowała mnie najbardziej jest projekt Incorrigibles. Jest to transmedialny projekt, który opowiada historie „incorrigibles” (niepoprawnych) dziewcząt w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich 100 lat, zaczynając od stanu Nowy Jork. Termin „nieporawne” był stosowany do klasyfikacji i etykietowania młodych dziewcząt (w wieku 12-18 lat) przetrzymywanych w instytucjach. Niepoprawne, czyli „niezdolne do naprawienia ani zreformowania”. Alison zbiera osobiste relacje tych kobiet, aby zbadać historię i obecny stan wymiaru sprawiedliwości dla młodzieży i usług socjalnych dla dziewcząt. Przeglądając dokumenty historyczne i obrazy z lat 1904-1975, Alison odkryła listy, protokoły badań lekarskich oraz decyzje prawne, które doprowadziły do uwięzienia tych młodych kobiet. Jedną z takich kobiet, uznanych za "niepoprawne", była legendarna piosenkarka jazzowa Ella Fitzgerald, która została osadzona w Szkole Treningowej w latach trzydziestych XX wieku. Alison organizuje także wydarzenia angażujące społeczność z młodymi kobietami i społeczeństwem, aby zachęcić do krytycznej analizy dotyczącej przetrzymywania nieletnich i interwencji behawioralnych. Poprzez swoją sztukę uwidocznia głębokie wzorce językowe i karne, które nie tylko kształtują naszą percepcję, ale również strategie radzenia sobie z tym, co społeczeństwo północnoamerykańskie uważa za groźne i destrukcyjne w zachowaniu niektórych młodych kobiet, zarówno w przeszłości jak i teraz. Udowadnia, że fakt, że dziewczęta lub kobiety trafiają do systemu karnego, jest mocno powiązany z dyskryminacją ze względu na płeć oraz przemocą, jakiej doświadczają. Te tezy potwierdzają wydane raporty na temat niesprawiedliwości płci, takie jak Gender Injustice Report, Girlhood Interrupted Report oraz raporty dotyczące przemocy w więzieniach, takie jak the Abuse to Prison Pipeline, wydany przez Human Rights Project for Girls, Georgetown Law Center on Poverty and Inequality oraz fundację Ms. Foundation for Women.
Dzięki Alison Cornyn zrozumiałam, że sztuka może być narzędziem edukacyjnym i społecznym, które może dotrzeć do szerokiego grona odbiorców i wywołać dyskusję na temat istotnych kwestii społecznych. Jej praca nauczyła mnie, że sztuka ma moc inspirowania zmian i stawiania ważnych pytań dotyczących naszego społeczeństwa i jego wartości. Pokazała mi, jak silną siłą w wywoływaniu zmian społecznych może być sztuka, uwzględniając różnorodne perspektywy i głosy osób doświadczających niesprawiedliwości społecznych. Jej praca również pokazała mi, że sztuka może być potężnym narzędziem do uwrażliwiania ludzi na trudne tematy i mobilizowania ich do działania.
Dzięki doświadczeniom z Hanną du Plessis, Laurie Leith, Asi Burak i Alison Cornyn zrozumiałam, jak różnorodne ścieżki mogą prowadzić do odkrycia własnego potencjału i zaangażowania w działania na rzecz zmiany społecznej. Zobaczyłam, że sukces i transformacja osobista często rozpoczynają się od zrozumienia siebie, uzdrowienia własnych ran i akceptacji własnej historii. Doświadczenia, których doświadczyłam w Nowym Jorku były częścią mojej transformacji i z perspektywy czasu pokazały mi, że nie możemy zbyt szybko oceniać, co jest lub nie jest sukcesem, i że czasami sukces nie przychodzi w oczekiwanej formie.
Hasłem programu Design for Social Innovation w School of Visual Arts w Nowym Jorku jest: "Jeśli chcesz lepszej przyszłości, zaprojektuj ją", dotyczy to zarówno przyszłości własnej, jak i świata dookoła. Jednak to, co jest nieodłączne w procesie projektowania, to ciągła iteracja, próbowanie, popełnianie błędów i elastyczność. Pozwalają one na adaptację do zmieniających się warunków i potrzeb. Nauka z doświadczeń oraz otwartość na nowe wyzwania sprawiają, że projektowanie staje się nie tylko procesem tworzenia, ale także ciągłą drogą do samodoskonalenia i redefiniowania sukcesu. Będąc sztywnym w jego definiowaniu, można przeoczyć skarby, które niesie doświadczanie życia tu i teraz, i pozwolenie na prowadzenie się przez życie. Jakoś przeczuwam, że ono lepiej od nas wie i zawsze prowadzi nas do miejsc spełnienia, w których możemy realizować się na zupełnie nieoczekiwane sposoby.
Z jakiegoś powodu życie stworzyło takie warunki, które zakończyły moją historię z Nowym Jorkiem i zaprowadziły mnie w moje rodzinne strony, gdzie mogę wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenia. To pokazuje, że czasami to, co początkowo wydaje się porażką, może prowadzić do nowych możliwości, że sukces może być obecny w drodze, jaką pokonujemy, i w zmianach, jakie wywołuje w nas samych oraz w naszym otoczeniu.
A “New York City is always waiting” ;)
0 comments